Opinia nr 522982
Gdzieś z przodu. Przyspieszyła. Parę sekund później czerwone auto wynurzyło się zza zakrętu kilkanaście metrów od niej. Zebrała ostatnie siły i wybiegła mu naprzeciw, machając rękami. Chciała krzyczeć, lecz z gardła wydobył się tylko szept: – Ratunku! Pomocy! Kierowca zatrzymał auto parę metrów przed nią, otworzył drzwi i wysiadł. Był to mężczyzna ubrany w wytarte dżinsy i nie pierwszej czystości flanelową koszulę w czarno-czerwoną kratę, narzuconą na czarną koszulkę. Patrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Tuż przed nim nagle zabrakło jej sił. Upadła na kolana i zakręciło jej się w głowie. – Proszę mi pomóc – powiedziała już głośniej. – Chcą mnie zabić! – Kto? – Miał dziwnie spokojny głos. – Porwali mnie, gonili z psami, chcieli zabić! – krzyczała gorączkowo. – Proszę wezwać policję! – Dobrze się pani czuje? Stanął nad nią, przysłaniając swoją sylwetką słońce. Spojrzała na niego z nagłym przestrachem. W jego głosie było coś dziwnego. Kpina? Po raz pierwszy pomyślała, że nieznajomy wcale nie musi być wybawieniem. A jeśli jest jednym z jej prześladowców? Jeszcze raz na niego spojrzała i jej usta rozchyliły się w niemym okrzyku śmiertelnego przerażenia. Część pierwsza. Upiory na obrazach Część pierwsza Upiory na obrazach Rozdział 1. Czerwiec 1993 1 Czerwiec 1993 Remigiusz Nycz wysunął się spod samochodu i zmrużył powieki, kiedy słońce spojrzało mu prosto w twarz. Od kilku dni grzało jak cholera, w końcu lada moment zacznie się kalendarzowe lato. Klnąc, wstał, pogrzebał w kieszeni poplamionych smarem spodni i wyjął paczkę carmenów. Dopiero teraz zobaczył, że dłonie ma jeszcze brudniejsze niż spodnie. Nagimnastykował się, zanim długi, biały papieros znalazł się wreszcie między jego wargami. Zaciągał się dymem z wyraźną przyjemnością. Za komuny nigdy nie palił tych markowych fajek, bo miały filtr i kosztowały krocie. Nie dla klasy robotniczej, do której on się wtedy zaliczał.
Dodane przez: .
Pozostałe opinie BRUK Robert Peczyński Marki ul. Lisia 2 BRUK Marki: